
Tak się składa, że...
Czasem lubimy wybierać się w miejsca (giełdy, targi staroci, second handy), gdzie za bezcen można wyrwać unikalne rzeczy do domu. Właśnie podczas przechadzki po jednym z tych miejsc (dokładniej po Rynku Bałuckim, a właściwie Targowisku Dolna) Bartek natrafił na bohatera dzisiejszego posta, z której powstał mega przydatny mebel – toaletka ze sklejki! Ale od początku…
Rynek Bałucki w Łodzi to miejsce, w którym oprócz standardowej oferty warzyw i owoców, kilka razy w tygodniu swoje łupy rozkładają także handlarze i kloszardzi. Pewnego razu Bartek przytargał stamtąd drewnianą skrzynkę w zawrotnej cenie – 5 zł.
Zdobycz przejęłam ja! Początkowo nie miałam wobec niej większych planów – przybiłam stare gwoździe, dodałam nowe, wyszlifowałam z lakieru i czekałam na wenę!
Niestety, po renowacji umieściłam szkatułkę w pechowym miejscu w warsztacie i podczas ulewy została zalana przez strugi deszczu. Pojawiło się na niej mnóstwo zacieków, a sklejka popękała i miejscami zaczęła się rozwarstwiać. Część podkleiłam, część oderwałam, a ubytki dosztukowałam szpachlą.
Te wydarzenia miały miejsce niemal rok temu. Poznaliśmy wówczas tokarza, który zrobił nam kilka zestawów drewnianych nóżek. Wtedy też wpadłam na pomysł, by pudełko stało się praktyczną, stojącą toaletką ze sklejki. By przytwierdzić nogi kupiłam na allegro mocowanie nogi meblowej pod kątem (łącznik nóg M8). Bartek je z dociętą na wymiar sklejką i tak szafeczka stanęła na nogi (yay!).
Oczywiście szafka nadal była w totalnie surowym stanie, a ja z jednej strony bardzo chciałam, by przynajmniej część pudełka pozostała drewniana, a z drugiej nie mogłam patrzeć na zacieki. Planowałam przykleić na pudełku drewniane listewki i nawet narysowałam ołówkiem prowizoryczne ułożenie, ale nie byłam w pełni przekonana do mojego konceptu.
I tak toaletka ze sklejki (tak, z widocznym ołówkiem) służyła mi przez niemal rok. Bardzo ją polubiłam. To świetna opcja, bo w końcu opakowania nie walały się na blacie biurka, a schowane pędzle przestały się kurzyć! Jakiś czas temu stwierdziłam jednak, że w końcu muszę coś z nią zrobić, że ten ołówek… nie godzi się :) Nagle zacieki przestały mi przeszkadzać – ba, uznałam nawet, że to fajny, rustykalny akcent i nie muszę jakoś szczególnie go ukrywać.
Bez większego planu zeszlifowałam ołówek a szpachlę zabejcowałam.
Chcąc zachować jak najbardziej naturalny kolor drewna pomieszałam odrobinę dwóch olejów Rubio Monocoat, którymi olejowaliśmy parapety, z naturalnym olejem lnianym. Efekt finalny był w porządku, ale nadal czegoś mi brakowało, jakiegoś dodatku, który sprawiłby, że moja toaletka ze sklejki byłaby wyjątkowa.
Któregoś razu patrząc na ścianę, na której wiszą półki w kształcie heksagonów, doszłam do wniosku, że to heksagony muszą znaleźć się na toaletce. Znalazłam ceramiczne płytki w tym kształcie i przepadłam! Zamówiłam je w dwóch wersjach – macie i błysku. Miałam obawy, czy płytki będą trzymać się zaolejowanej sklejki, ale zaryzykowałam (to fatalna kolejność, więc jeśli będziecie kiedykolwiek chcieli kleić do drewna ceramikę, to zróbcie to przed olejowaniem). Nim przykleiłam płytki do mebla, stworzyłam projekt ich ułożenia w programie graficznym, po czym przeniosłam ułożenie na mebel.
Z tego wszystkiego powstała ona – rustykalna toaletka ze sklejki! Zobaczcie ją w pełnej okazałości.
Moja toaletka to przykład tego, że można ze śmiecia stworzyć naprawdę użyteczny mebel. Jak podoba się Wam efekt finalny? Może macie jakieś doświadczenia z kupowaniem „śmieci” i przerabianiem? Podzielcie się swoimi historiami w komentarzach!
PS Jeśli szukacie więcej inspiracji koniecznie obserwujcie nasz Instagram.
Pozdrawiam serdecznie,
Tak się składa
Maja