Tak się składa, że...
Dobrze doświetlony każdy kąt, skład drewna oraz psie legowiska – to wszystko do niedawna składało się na zupełnie niezagospodarowaną przestrzeń, która prosiła się o remont. I tak, kilka tygodni temu podjęliśmy decyzję o metamorfozie naszego ogrodu zimowego. Było dużo malowania, wkręcania, potu i dobrej zabawy!
Metamorfoza ogrodu zimowego – część 1
Zanim nasze głowy zawaliły się setkami pomysłów ustaliliśmy kryteria projektu: 1) Ogród to nie tylko miejsce dla nas, ale także schronienie dla naszych psów. Obok legowiska wisi kaloryfer, który w jesienno-zimowe wieczory grzeje nasze dwa sierściuchy.
2) Remont to projekt niskobudżetowy – wykorzystujemy materiały, które już posiadamy, a jeśli już coś kupujemy, to tylko przedmioty używane (witajcie targi staroci!). 3) Wiosną nasz ogród będzie miejscem pełnym warzyw, ziół i innych roślin. Z tego powodu potrzebne jest miejsce do drobnych prac ogrodowych.
Na samym początku remontu zaplanowaliśmy, że w dwóch donicach – jednej wewnątrz, drugiej na zewnątrz posadzimy winogrono.
Gałęzie pod sufitem bardzo nas kręcą, ale po długich namysłach i burzach mózgów porzuciliśmy tę kuszącą ideę. Największym problemem było opadanie liści oraz ewentualnych owoców, a także szaleńczy wzrost. Latorośl na zewnątrz chętnie posadzimy, ale samą przestrzeń zazielenimy innymi roślinami :)
Co udało się nam wykrzesać z tego miejsca i jak przebiegała metamorfoza ogrodu zimowego?
1. Sprzątanie
Nim na dobre rozpoczęliśmy prace trzeba było posprzątać wszystko, co walało się pod nogami. Drewno, którym palimy w kominku mogliśmy wynieść do drewutni, ale ułożone obok szafy wygląda naprawdę cudownie!
2. Odświeżanie
Priorytetem było odświeżenie ścian – po zagruntowaniu nałożyliśmy na nie dwie warstwy białej farby emulsyjnej.
3. Meble z palet
Do wykonania mebli potrzebne były nam europalety. Kupiliśmy je przez olx za 15 zł za sztukę. Powstały z nich dwie ławki, biurko do przesadzania kwiatów w duecie z dużą donicą (pierwotnie miało rosnąć w niej winogrono), dwie półki na ścianę i ścianka oddzielająca legowisko psów od reszty pomieszczenia.
Najszybszym sposobem na pokrycie palet okazał się pistolet do malowania kupiony przez Panią Mamę W. Szybko okrzyknęła telewizyjny hit bublem, bo pistolet nie daje rady w starciu z gęstym roztworem. By w ogóle z niego korzystać musieliśmy rozcieńczyć farbę emulsyjną z wodą (w proporcji 1:2). Do pełnego krycia mebli potrzebowaliśmy więc dwóch warstw i domalowywania pędzlem.
4. Podłoga
Zależało nam na podłodze, na której nie widać kurzu, a latem można polać ją wodą, by w ogrodzie było wilgotno. Mieliśmy do wykorzystania ponad 30 płyt ażurowych nabytych z myślą o podjeździe. Do tego dokupiliśmy 1,5 tony żwiru frakcji (16-36) i tak po kilkudniowej walce z ogromnymi ciężarami powstała nasza podłoga.
5. Rolety na okna
Ku chwale cienia niezbędne było także zasłonięcie chociaż jednej ściany szklarni. Kupiliśmy rolkę słomianej maty, z której zrobiliśmy dwie rolety. Reszta poszła na ścianę obok psiego legowiska, by sierściuchy nie brudziły tynku. Całość wyniosła nas ok. 80 zł.
Ciekawi dalszych prac? Podoba się Wam nasza metamorfoza ogrodu zimowego?
Tak się składa, że to tyle zmian w tej części. Kolejne kroki i efekt końcowy (już nie telefonem) w kolejnej notce :)
Pozdrawiamy, Ekipa Tak się składa Maja&Bartek
PS Jesteśmy na Facebooku i Instagramie, gdzie dodajemy dużo fot z warsztatu. Obserwujecie nas, będzie nam bardzo miło! :)